A było już tak dobrze. Światowe indeksy rosły jak zaczarowane. Choć korekta wisiała nad rynkiem od tygodni, inwestorzy kupowali akcje nie zważając na rosnące ryzyko. Do czwartku.
Wtedy rządowy holding Dubai World zamroził ok. 80 mld długów. W jednej chwili pojawiły się obawy, że rozpoczęta właśnie korekta to początek czegoś większego. Niepotrzebnie?
W 2001 roku warszawskiej giełdzie zamarzył się pakiecik akcji Deutsche Borse. Chciała kupić go w IPO. Niestety, dostała figę z makiem i pozostały jej zakupy na rynku wtórnym – kupiła więc papiery Deutsche Borse płacąc drożej i trzyma je do dzisiaj. Podobnie jak akcje innych potentatów: London Stock Exchange czy Euronext.
Historia zatoczyła koło i teraz to Niemcy starają się o rękę GPW. Skarb państwa powinien poczęstować zalotnika czarną polewką. Taka rekuza należy mu się z kilku powodów.
Surowce drożeją w oczach. Złoto, ropa czy miedź – niektóre wzrosły od stycznia o ponad 100 proc. Wystarczy? To raczej dopiero początek rajdu.
Spekulacyjne fundusze, które jeszcze do niedawna zaniżały ceny akcji na giełdach, teraz „pakują do worów” wszystko, co ma wspólnego z surowcami. Nawet Warren Buffett przejął spółkę kolejową, bo liczy, że tańsze przewozy kolejowe wyprą ciężarówki tankujące coraz droższą ropę.
Do zakupów akcji na rynkach wschodzących, w tym na GPW, zachęca nadpłynność w systemie finansowym, ale nie tylko.
W grę wchodzi największe odbicie gospodarki od 30 lat (kształt litery „V” to mało powiedziane), optymistyczne prognozy dla Polski oraz ładny wykres indeksu S&P500 i 12-miesięcznej średniej kroczącej.