Do szczytu hossy na GPW jeszcze daleko?
Jeśli sprawdzi się cykliczność na GPW, szczytu trwającej hossy można się spodziewać dopiero w połowie 2014 roku.
Według rządu, w 2013 roku zacznie się u nas spowolnienie gospodarcze. Jeśli tak, to zbliżające się Euro2012 może być już przynajmniej sygnałem ostrzegawczym.
Andrzej Stec, spekulancik.pl
„Co to za sztuka zarabiać w hossie” – naśmiewa się notorycznie znajomy dziennikarz finansowy. Wtedy drożeją niemal wszystkie akcje – jedne bardziej, drugie mniej. Wzięciem cieszą się firmy, które w przypływie fali optymizmu potrafią nawet zmienić profil działalności (na przykład in vitro naszych jałówek). Z drugiej strony w bessie tanieją papiery 99 proc. spółek. I fundamenty nie mają większego znaczenia. Przykładów z ostatniej bessy nie brakuje.
Z punku widzenia inwestora – daytradera, średnio- lub długodystansowca – o wiele ważniejszy od wytypowania spółek do portfela jest odpowiedni timing, czyli właściwe określenie momentu wejścia i wyjścia z rynku lub przynajmniej zwiększenia bądź zmniejszenia zaangażowania w akcje. Proste, tylko jak to zrobić? Z pomocą przychodzi teoria cyklu giełdowego, która na warszawskiej giełdzie co kilka lat podręcznikowo przypomina o sobie.
Okazuje się, że hossa na GPW, przerywana mniejszymi bądź większymi korektami, trwa średnio pięć lat (liczona od dna poprzedzającej ją bessy). To wystarczy, aby inwestorzy zapomnieli o okrutnej bessie i znów zaczęli masowo wpłacać pieniądze do akcyjnych funduszy inwestycyjnych. Hossa zawsze kończy się nowym, historycznym szczytem indeksów i ogólną euforią inwestorów – szczególnym wzięciem cieszą się akcje spółek z jakieś konkretnej branży. Bessa zaś trwa średnio rok-półtora i zabiera inwestorom ponad połowę zysków z całej, minionej hossy. Kończy ją powszechny strach, niepewność, paniczna fala wyprzedaży i bardzo często – oficjalne ogłoszenie recesji w krajach zachodnich.
W oparciu o przeciętny czas trwania hossy na GPW można spróbować zlokalizować kolejny szczyt koniunktury. Na warszawskim parkiecie wypada on mniej więcej w połowie 2014 roku 🙂 Zapewne i tym razem nie obejdzie się w międzyczasie bez mniejszych, lokalnych zawirowań, kryzysów czy też korekt. Pytanie tylko, co będzie lokomotywą ostatniej fali wzrostowej?
Być może warto jednak zwiększyć czujność nieco wcześniej. Według polskiego rządu w 2013 roku należy się spodziewać spowolnienia w naszej gospodarce. Jeśli giełda wyprzedza zmiany w gospodarce o jakieś pół roku, to szczyt koniunktury rynkowej nastąpi w czasie EURO2012. Pytanie, czy zacznie się wtedy tylko korekta i zbieranie sił przed ostateczną rozgrywką byków do 2014 roku, czy też będzie to przyspieszony szczyt hossy?