Start » Featured, Giełda

Dywidenda – czy warto na nią stawiać

31 marca 2011 43 092 views komentarze: brak

Pytanie: Panie Andrzeju, czy warto kupować spółki płacące dywidendy? znajomy inwestor

„O niebo lepiej inwestować pod wzrost kursu spółki rozwijającej się, niż pod niewielką z reguły i niepewną w dłuższym okresie dywidendę dojrzałej firmy. Nie znaczy to jednak, że dywidenda jest nic nie warta”

Andrzej Stec, spekulancik.pl

Kilka lat temu, pracując w „Gazecie Wyborczej” zadzwonił do mnie czytelnik. Dostał w spadku kilka akcji amerykańskiej Coca-Coli. Akcje miały papierową wersję wydrukowaną w latach 20-tych, a do tzw. płaszcza dołączone były niewykorzystane kupony do dywidendy. Czytelnik pytał, czy akcje te mają jeszcze wartość. Z tym samym pytaniem zwróciłem się do pewnego biura maklerskiego. Broker od razu zdeklarował, że załatwi wszelkie formalności (oczywiście za prowizję) – zarejestruje (zdematerializuje) akcje, na których w XX wieku aż 10-krotnie przeprowadzono split i … odbierze kilkadziesiąt tysięcy złotych odkładanej przez lata dywidendy. Coca Cola płaci bowiem dywidendę regularnie od 100 lat, a stopa dywidendy z reguły wynosi około 3 proc. wartości akcji. Na warszawskiej giełdzie też można znaleźć podobne dywidendowe perełki, choć prawdopodobieństwo ich wyłowienia jest niestety niewielkie.

John B. Williams, autor wydanej w 1938 r. „Teorii inwestowania w wartość” napisał, że akcje trzyma się dla dywidend. W tamtych czasach dla inwestorów, liczyła się przede wszystkim dywidenda jako dodatkowa premia za ryzyko. Większą uwagę zwracano na bieżący dochód z akcji niż papierowy zysk wynikający ze spekulacyjnego wzrostu. To już jednak przeszłość. Czasy się zmieniły i ekstremalnie wysoka zmienność wywróciła tą strategię do góry nogami. Obecnie trudno być fanem bardzo długoterminowych inwestycji, szczególnie nastawionych pod strumień dywidendowy.

Na GPW zakup akcji tylko pod dywidendę – moim zdaniem – nie ma większego sensu. Powód? Relacja potencjalnego zysku do ryzyka jest niesatysfakcjonująca. Poza tym krajowy rynek akcji wciąż jest młody. Dojrzałych spółek, które generowałyby gotówkę i jej nie reinwestowały, a regularnie wypłacały dywidendę akcjonariuszom, jest zaledwie kilka czy kilkanaście (najbardziej znane to m.in. Żywiec, TP czy niektóre banki). Ich kursy rzeczywiście są stabilniejsze i mniej skore do zmiany, ale stopa dywidenda (czyli stosunek wartości do ceny akcji) pozostawia wiele do życzenia. Rzadko przekracza 3 proc. Licząc tylko na kilku procentowe „odsetki” chyba lepszym rozwiązaniem byłby zakup bezpiecznych obligacji skarbowych, od których co pół roku lub co roku dostawalibyśmy podobnej wielkości kupon.

Kokosów nie przynosi też krótkoterminowa spekulacja pod wypłatę dywidendy. Jeśli jej wysokość jest już znana, to choćby była bardzo wysoka w stosunku do kursu, zakup akcji pod dywidendę nie ma już większego sensu. Z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że premia jest już wliczona w cenach. Po przyznaniu prawa do dywidendy, kurs spółki spadnie dokładnie o jej wartość. Jeśli już, to można próbować wyprzedzić rynek (np. przed oficjalnym komunikatem o wysokości dywidendy), i zająć pozycję zanim jeszcze inwestorzy poznają wyniki finansowe IV kwartału zyskownego roku bilansowego i propozycję podziału zysku.

Czy to oznacza, że inwestorzy powinni w ogóle nie brać dywidendy pod uwagę? Wcale nie. Praktyka pokazuje, że o niebo lepiej jest inwestować licząc po prostu na wzrost kursu wciąż rozwijającej się spółki, niż na niewielką i niepewną w dłuższym okresie dywidendę wypłacaną przez nieliczne, dojrzałe firmy na GPW. Jeśli pod drodze zgarniemy z dojrzewającej inwestycji chociaż niewielką dywidendę – to bardzo dobrze. Będzie to bowiem potwierdzenie, że spółka generuje prawdziwą gotówkę, a nie chwali się tylko papierowymi zyskami (na przykład z przeszacowania wartości aktywów). Ponadto to najuczciwszy sposób podziału namacalnych zysków między akcjonariuszami. Ileż to już było przykładów, kiedy główny akcjonariusz wypłaca sobie zyski ze „swojej” giełdowej spółki-córki pod stołem.

Dywidendę warto więc brać pod uwagę, ale nie należy traktować jej jako najważniejszego kryterium wyboru spółek do portfela. To raczej pewnego rodzaju wisienka na torcie, która może przesądzić, ale nie zadecydować o konkretnej inwestycji. Może się oczywiście zdarzyć, że owa wisienka okaże się z czasem najsmaczniejsza, tj. będzie stanowiła znaczą część zapłaconej przez nas ceny za akcję. Ale wtedy kurs spółki zapewne będzie o niebo wyższy, niż w momencie naszego zakupu, i być może trzeba się zastanowić, czy nie nadszedł dobry moment na realizację zysków na spółce, która właśnie osiąga wiek dojrzałości – zarówno jeśli chodzi o rozwój, jak i wycenę rynkową.

Na GPW dywidendę płaci z reguły co czwarta spółka. Niestety stopa dywidenda nie jest wysoka. Wynosi około 2-3 proc. Podobnie jak cała polska gospodarka, większość spółek dopiero dojrzewa, rozwija się. Potrzebuje więc pieniędzy na finansowanie nowych inwestycji, na dalszy rozwój. Inna sprawa, że zbyt często nowe inwestycje kończą się klapą i wyrzuceniem pieniędzy akcjonariuszy w błoto.

Kto bryluje wśród płatników? Dywidendy najczęściej i najhojniej płacą firmy, z zagranicznym inwestorem branżowym w akcjonariacie. W tym gronie wyróżniają się zwłaszcza niektóre banki lub większe firmy przemysłowe. Choć i tutaj można się natknąć na wiecznie restrukturyzowanych maruderów. Dywidendy lubią wypłacać spółki, gdzie dużo do powiedzenia mają krajowe instytucje (fundusze emerytalne i inwestycyjne). Można też próbować upolować zwierzynę wśród firm cyklicznych (np. KGHM), których wyceny zależą od chwiejnej koniunktury na rynku surowcowym. Najlepiej jednak poczekać na okazje. Raz na kilka lat akcje tanieją i dochodzi do skrajnego niedowartościowania. Tak było chociażby w latach 2007-2009, kiedy „dzięki” ogólnoświatowej niechęci do branży finansowej za „półdarmo” można było kupić akcje banków. Wystarczyło mieć tylko mocne nerwy. Teraz, oprócz sporych zysków z mocno rosnącego kursu, można liczyć na słodką wisienkę w postaci sowitej (nie tylko w porównaniu do zapłaconej ceny akcji) dywidendy.

Tekst nie jest żadną rekomendacją, a jedynie wyrazem osobistych poglądów autora. Tekst ma charakter informacyjny i nie może stanowić podstawy do podejmowania działań.

12345 (4 głosów, średnia: 3,00 z 5)
Loading...