WIG20 idzie na 2500 pkt, Dow Jones na 11000
Andrzej Stec, spekulancik.pl
Wobec powyższego giełdy – które też są swojego rodzaju „twardym”, bo przeliczanym na gotówkę barometrem nastrojów wśród dyspozytorów gotówki – też powinny notować poziomy z września ubiegłego roku. Pomimo mocnej, wiosennej fali wzrostowej wciąż jest co odrabiać. Policzmy.
W przypadku najszerszego w USA indeksu giełdowego S&P500 w grę wchodzi więc wzrost o jedną trzecią (do poziomu ponad 1200 pkt), a Dow Jonesa – niewiele mniej (do 11 tys. pkt). Niemiecki Dax, aby dobić do poziomów wrześniowych powinien wzrosnąć „tylko” o 20 proc. (do 6000 pkt). A co z GPW? Jeśli WIG miałby wrócić do poziomów z września to powinien wzrosnąć o jedną trzecią (do 40 tys. pkt), a WIG20 – podobnie (do około 2500 pkt).
Nastroje, nastrojami, ale najważniejsze są twarde dane z gospodarek. A tu jest różnie. Opinie znanych analityków i ekonomistów są mocno rozbieżne. Optymiści obstawiają przebieg zapaści w kształcie litery V (szybki zjazd, i szybki wyjazd), pesymiści – literę L (długie dochodzenie do siebie). Są i eksperci przewidujący literę W. Osobiście skłaniam się ku wydłużonego U, czyli jak to określiła kanclerz Niemiec – tzw. „formacji wanny”.
Zanikające obroty na giełdach, w tym na GPW być może są właśnie przejawem niepewności co do globalnej koniunktury w kolejnych kwartałach. Jedno jest pewne. Od czwartego kwartału baza porównawcza dla twardych wskaźników makro będzie bardzo niska. Nie trzeba więc wiele, aby wzrosty PKB, produkcji i konsumpcji pod koniec tego i początku przyszłego roku były znaczące. Tyle tylko, że wtedy rynki będą juz zapewne dyskontować koniunkturę z końca 2010 roku.