Miliardowe grubasy wyparowały
Czy jest możliwe, aby z dnia na dzień zniknął akcjonariusz spółki giełdowej, który miałby 80 proc. udział w akcjonariacie? Raczej nie. Takie cuda są jednak możliwe na krajowym rynku futures.
Andrzej Stec, spekulancik.pl
Jeszcze miesiąc temu na marcowej serii kontraktów terminowych na indeks WIG20 grasowało dwóch tzw. grubasów. Każdy miał po około 35-40 proc. udziału w rynku. Na rynku akcji tak mocną pozycję musieliby okupić publicznym wezwaniem. Gdyby na rynku kontraktów dwaj duzi gracze obstawialiby tą samą stronę, to ich łączna pozycja sięgnęłaby nawet 80 proc. udziału w rynku (choćby z tego powodu należy więc przyjąć, że mieli raczej przeciwstawne pozycje).
Tymczasem kilka dni temu grubasy, niemal z dnia na dzień, zapadły się pod ziemię. Przynajmniej tak wynika ze statystyk publikowanych przez GPW. Jak to możliwe, skoro według niektórych, pewnych siebie ekspertów chodziło o powolnych z natury wystawców produktów strukturyzowanych czy (lub) fundusze hedgingowe?
Może duzi, tajemniczy gracze postanowili się odchudzić? Wciąż bardzo wysoki LOP (Liczba Otwartych Pozycji) sugeruje jednak, że raczej nie. Najbardziej prawdopodobne, że oligopoliści po prostu otworzyli sobie drugi lub trzeci rachunek i podzielili dotychczasowe pozycje tak, aby nie musieli się ujawniać. I tyle ich widziano. Zapewne do następnego fixingu cudów.
Tak czy inaczej ten fakt pokazuje tylko, jak nasz krajowy rynek futures jest zdominowany przez grube ryby, które z dnia na dzień potrafią „zniknąć” z nominalą pozycją wartą nawet ok. 1 mld zł.
Przypomnę tylko, że historia grubasów zaczęła się od fixingu cudów z 2008 roku. Pewnego dnia na rynek akcji dotarło wtedy potężne zlecenie koszykowe, które wywindowało WIG20 o kilka pkt. proc. Od razu pojawiło się podejrzenie, że ta gwałtowna zmiana ma związek z rynkiem terminowym. I rzeczywiście – później potwierdziła to Komisja Nadzoru Finansowego, a giełda zaczęła ujawniać dużych graczy, którzy mają co najmniej 20-procentowy udział w rynku.
Teraz grubasów oficjalnie nie ma, co jednak nie znaczy, że ryzyko dziwnych zmian WIG20 na koniec sesji zniknęło. Wręcz przeciwnie.