Start » Waluty

Ktoś jawnie manipuluje złotym?

11 maja 2009 2 192 views komentarze: brak

Złoty choruje. Wystarczy rzut oka na jego kurs. Ostatnie dni każdego miesiąca to ostry spadek wartości. Co ciekawe już pierwszego dnia nowego miesiąca nasza waluta zaskakująco szybko wraca do zdrowia. Niewidzialna ręka rynku czy … opcje?

Tę dziwną przypadłość dobrze widać na wykresie. W połowie ubiegłego miesiąca za euro płacono nad Wisłą 4,24 zł. Już dwa tygodnie później, czyli tuż przed długim weekendem majowym euro kosztowało ponad 30 groszy więcej! Miesiąc wcześniej to samo. W połowie marca kurs euro w NBP to 4,46 zł. Na koniec miesiąca – 25 groszy więcej! Pocieszające jest tylko to, że po lutowym szczycie na kursie EUR/PLN zarysował się trend spadkowy – szczyty kolejnych górek są coraz niższe.

Skąd słabość złotego na koniec każdego miesiąca? W tym samym czasie węgierski forint zachowuje się zgoła odmiennie. A przecież to również waluta z „koszyka regionalnego”. Tylko w ostatnim miesiącu forint umocnił się o 4 proc. Złoty wyszedł ledwie „na zero”. Zwolennicy teorii niewidzialnej ręki rynku stwierdzą zapewne: „to zwykła relacja popyt-podaż. Jest więcej sprzedających, niż kupujących. Stąd zmiany kursu”. Niektórzy uzasadnią słabość złotego zwiększającą się dziurę budżetową lub spłatą przez Polaków comiesięcznych rat od walutowych kredytów hipotecznych.

Bankowi i niezależni analitycy piszą w komentarzach, że złotego osłabia z reguły kilka dużych, zagranicznych zleceń. Napływają one na rynek tuż przed fixingiem, podczas którego ustalany jest średni kurs Narodowego Banku Polskiego, stosowany do rozliczeń księgowych czy różnego typu umów handlowych.

„Panie Redaktorze. Trzeba być ślepym i głuchym, aby nie zauważyć, że chodzi o rozliczenie opcji walutowych. Im złoty słabszy, tym więcej zarabiają naszym kosztem dostawcy opcji” – żalił się ostatnio jeden z czytelników, który sporo stracił na „opcyjnym zabezpieczeniu” należności eksportowych. Podobne skojarzenia ma wielu ekspertów, którzy codziennie obserwują rynek złotego.

„To rynek. Naturalne, że kursy raz rosną, raz spadają. Jedni tracą, inni zarabiają” – twierdzi znajomy analityk. Tak, to prawda. Pod warunkiem, że mamy do czynienia z naturalnym ruchem rynkowym, a nie grą znaczonymi kartami. W przypadku rynku publicznego, na przykład warszawskiej giełdy, sztuczne ruchy kursów papierów wartościowych to manipulacja zagrożona wysokimi karami (grozi za to nawet pięć lat więzienia). Problem w tym, że rynek walutowy jest nieregulowany, a jego zasięg to cały świat. Nie ma więc nadzorcy, który może szybko namierzyć ewentualnych, nieuczciwych zleceniodawców i nałożyć na nich jakiekolwiek kary.

„Ile potrwa ta opcyjna „zabawa” na złotym – pytają zadłużeni w walutach obcych. Najwięcej „toksycznych” opcji (chodzi o instrumenty, które nie miały zabezpieczać eksporterów przed ryzykiem kursowym, a jedynie pozwolić na spekulację walutową) „żyje” 6-12 miesięcy. Przy założeniu, że gros sprzedaży przypada na lipiec ubiegłego roku (+/- dwa miesiące) można przypuszczać, że złoty będzie chorował na „opcyjną” przypadłość jeszcze kilka miesięcy – mniej więcej do czerwca tego roku.

 Wykres EUR/PLN

źródło:rynek.bizzone.pl

12345 (1 głosów, średnia: 5,00 z 5)
Loading...